W przeszłości, na moim biurku przeważnie panował bałagan. Lubię zbierać informacje i je analizować, nawet na zapas. Dlatego przez większość czasu było ono zawalone różnymi rzeczami, które mogły się przydać w tym, nad czym akurat pracowałem. Oprócz nich leżało również mnóstwo rzeczy, które czekały na swoją kolej: notatki, samoprzylepne karteczki, papiery, książki. Dla obecności każdej z nich znajdywałem jakieś uzasadnienie. Żyłem w przeświadczeniu, że ta sterta w końcu zniknie, ale nigdy tak się nie zdarzyło. Bałagan nie pozwalał mi się skupić na tym, co najważniejsze w danej chwili. Często łapałem się na tym, że próbuję robić kilka rzeczy jednocześnie, przez co stawałem się mniej produktywny. Od dwóch lat na moim biurku znajdują się  tylko te przedmioty,  które są mi potrzebne w danej chwili oraz woda, planer, notatnik i laptop. 

Stare nawyki szybko wracają, gdy tylko stworzy się dla nich przestrzeń. Po naszej przeprowadzce do Krakowa, która odbyła się na początku grudnia moje biurko przez chwilę znowu przypominało biuro rzeczy znalezionych. Pośpiech, mniejszy metraż mieszkania, inne priorytety i bałagan gotowy. Niedawno zabrałem się do porządkowania. Jest to idealna okazja, żeby podzielić się z Wami tym, jak ja podchodzę do sprzątania.  Na to jak utrzymuje biurko w czystości duży wpływ miała książka Getting Things Done,  Davida  Allena oraz blog Zenhabits.net Leo Babauta. Nie chodzi o to, by porządnie posprzątać raz, a po paru dniach wrócić do punktu wyjścia. Chodzi o wyrobienie w sobie codziennych nawyków, dzięki którym generalne porządki nie będą nigdy potrzebne.